...

SRU-2-Alps blog

Dzień 25

Dwie minuty po tym jak wyszedłem z obozowiska włączyły się zraszacze. Cały dzień idę przez labirynty sadów jabłek (jabłecznych, jabłkowych, japek?) Tak dobrze mi dziś poszlo, że musiałem odpalić Cigarettes After Sex na Spotify. Tylko Ralf znalazłby tu dziurę do lądowania. Pal na palu, zraszacz na zraszaczu. Śpię pięć metrów od jednego. Plan ewakuacji mam już opracowany. Dolina Śmierci. Tzn. fruktozy z jabłek.Dwadzieścia pięć dni trwała moja najdłuższa wyprawa. Rowerem, z Grześkiem, z Polski do Albanii i spowrotem. Trzy i pół tysiąca kilometrów. Jeździ tu masa bikepackerów. Na szosówkach, gravelach, a ja sobie idę pieszo trasą rowerową…

Day 25

Two minutes after I left my camp sprinklers started to work. All day long I’m walking through labirynths of apple trees. I’m so proud of my walking today so I had to listen Cigarettes After Sex at Spotify. Only my friend Ralf could find a hole to land in this valley. Stick on stick, sprinkler on sprinkler. I’ll sleep five meters from one. I’m ready for a fast evacuation. Death Valley – Apple Fructose, I mean.Twenty five days took my longest bicycle trip. From Poland to Albania and back. Three and a half thousand kilometers. A lot of bikepackers pass me here. On road bikes,on gravels and I’m walking by foot on a long bicycle route…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *