Dzień 21
Nad dużym potokiem łatwiej jest się wyspać, niż na polu z krowami. Dzień zaczynam w chmurze, jestem w niej od wczoraj, ale po jakimś czasie wychodzi słońce. W końcu mogę wszystko wysuszyć. Tysiąc metrów marszu do góry na przełęcz. Na górze okazuje się, że podstawy są niżej. Daleko nie zalecę, czekam dwie godziny i robię zlota do Davos. Skończyło mi się jedzenie, więc to dobra opcja. Zaraz obok jest jezioro, a na jeziorze windsurferzy. To zły znak. W dolinie mocno wieje. Lądowanie pionowo w dół, gaszę glajta frontstallem i obiegam dookoła. Arek pisze, że Davos to drogie miasto. Czuję dziwną korelację cen z ilością Żydów w górach i na ulicach. Są mocno zainteresowani automatycznymi kosiarkami do trawy. Ciekawe czy mają specjalną opcję autostartu na Szabas. W sieciowym supermarkecie są półki z koscher food. Na etykietach dziwne znaczki. Nawet na paragonie dwie pozycje koscher. Dobrze, że ceny w Bałaganach, a nie Szeklach. Na szczęście do granicy z Włochami już tylko 40km.
Day 21
It’s easier to sleep over a big stream than on a field with cows. I begin my day inside a cloud, but after some time sun comes out. Finally I can dry everything. One thousand meters uphill to a pass for a good start of the day. On the top I realize it’s not an XC day so I wait two hours and fly down to Davos. Im out of food so that’s a good option. Near my landing place there is a lake and I spot some windsurfers. It is windy in the valley. Vertical landing. After touchdown I do a frontstall and run around my wing.Arek says Davos is expensive. I can see some correlation between that and the number of Jews walking around the city and on the hills. It’s funny how they are fond of autonomic grass mowers. I’m curious if these machines have special Shabas program. At the supermarket which is owned by some big company I can see koscher food signs, weird letters on etiquettes. Even on the bill I have two koscher positions. I’m glad prices are in the right currency, not Shekles. Luckily border with Italy is 40km away.