Dzień 15
Myślałem, że będę chytry lecąc doliną w stronę Matterhorna, żeby nakarmić lodowce z ręki. Tylko w tym kierunku na początku dnia były chmury. Nie zadziałały. Trochę spadłem i wpadłem w wiatry dolinowe, a potem w dziurę, z której nie mogłem się wydostać. Wyjechałem na wietrze dolinowym i dziurowym tylko tyle, żeby wylądować i poszedłem za górę do schroniska na jedzenie. Do steka ze świni dostałem dodatkowe kostki masła i śmietanę do sałaty. Kelnerka wiedziała o co chodzi z keto . W czasie jedzenia nad głową przeleciały i wykręciły się wysoko dwa glajty. Odpaliłem znad hotelu i szybko tego pożałowałem. Zrobiłem wysokość potrzebną do przeskoku, musiałem przebijać się pod wiatr, podemną wąskie ujście doliny bez miejsca do lądowania. Przeskoczyłem za kolejne ramię górki i w trzy sekundy musiałem podjąć decyzję o lądowaniu. Niżej był tylko las. Szybkie pakowanie, a potem kolejne, godzinne przejście pieszo do następnego garbu. Ostatnia górka przed główną doliną. Jest przed 20:00, odpalam, wyjeżdżam na żaglu i patrzę, gdzie mogę dolecieć. Nie byłem pewien czy nie wlecę w strefę lotniska i heliportu. Musiałbym lądować na dole i podchodzić ze trzy godziny do niskiego startowiska. Wypatrzyłem potencjalne miejsce do lądowania na zboczu po drugiej stronie doliny. Po drodze podkręciłem komin. Ja pierdykam, co się musiałem nakombinować, żeby wylądować w dziurze miedzy drzewami. Jak nie trzeba to nosi… Odpuściłem, będąc wysoko, pierwsze miejsce, bo zaczęło się robić turbulentnie i niebezpiecznie, a nie miałem opcji awaryjnej ucieczki do doliny przez druty. Przy drugim miejscu ładnie mnie zdusiło i spokojnie wylądowałem. Zaoszczędziłem sobie 700m podejścia.Piękna, drewniana wieś. Jest sklep otwarty od ósmej rano i kilka startowisk. Śpię w domku na drzewie. Nie mogę się wyprostować, ale w poprzek mam wystarczająco dużo miejsca.Trzy, krótkie loty i trzy toplandingi. Cały dzień kombinowania, żeby przesunąć się o 23km na drugą stronę doliny…
Day 15
I thought I’d be clever if I chose the route to Matterhorn direction. Only there were some clouds in the beginning of the day. They didn’t work. I got into valley winds and later into the trap from which I couldn’t escape. I made just enough height to land at the slope and hiked to a hotel to eat something. I had pork steak with additional butter and salad with cream. Waitress knew what ketogenic freak needed. During my lunch I saw two guys passing me above. I took off above the hotel and it wasn’t a good idea. Strong wind was still there. I made some height and jumped just to the next rib to decide in 3 seconds to land. Below me there was just a forest and a very narrow valley. Another one hour of walking… Behind the next rib I had an open space to the main valley. It was just before 8pm. I took off, gained some height and started to fly into the valley. I wasn’t sure if I can jump over the airport and heliport airspaces. I found some place to land on the slope on the other side of the valley. On the way I found thermal to gain some height. Gash, it’s so hard to land when you need that. I escaped the first landing place and then it became too turbulent and no second chance because of electric wires… At the second place I hit some nice sink and landed perfectly at a small spot. I saved 700m of uphill.I’m in a nice, wooden village. Shop will be open at 8am and I have a couple of takeoffs there. I’ll sleep in a tree house. I can’t stand up there but it’s big enough to sleep across it. Three, short flights and three toplandings today. Full day of hard work to move just 23km to other side of valley…