...

SRU-2-Alps blog

Dzień 32

Wychodzę ze schronu z włoskimi kurami o siódmej rano. Po chwili jestem na przełęczy, idę w lewo na górkę. Sto metrów do góry, okazuje się, że tam nie odpalę, a dalej, po grani raczej nie przejdę. Wracam w dół i padam z sił. Czy to przez to, że dwa dni temu stwierdziłem, że nie utrzymam diety keto we Włoszech? Zacząłem jeść białe bułki i inne cukry. Pierwszego dnia szybko szedłem do Lidla po nawilżane chusteczki. Dobrze, że tracker dodaje punkt na mapę co dziesięć minut, więc mam jakieś resztki prywatności 😉. Posiedziałem trochę, znalazłem resztki oleju kokosowego i wpełzłem na górkę z przeciwnej strony. Tam złapałem internet i mogłem na żywo obserwować co się dzieje sto kilometrów dalej na mojej trasie. Chłopaki po czterdziestu minutach od startu zrobili siedem kilometrów, większość popadała. Szału nie ma, tym bardziej, że mam podstawy chmur poniżej szczytów gór. Nie muszę się spieszyć. Kluczowe będą dwa pierwsze, krótkie przeskoki. Udaje mi się je zrobić pomimo niewielkiej wysokości podstaw. Potem czterdzieści kilometrów po skrajach chmur. Dzisiaj nie mogę dać się zassać, bo wiele z nich dotyka skał. Na cycki nad Gemoną dolatuję nisko. Dusi, wieje, pod nogami druty wysokiego napięcia i bardzo słabe miejsca do awaryjnego lądowania. Trzy lata temu na pierwszej trasie para-biwakowej musiałem tu awaryjnie lądować w dziurze w lesie. Prędkość na pełnej belce LM-5 przydaje się w takich sytuacjach. Przebijam się na nawietrzną z niewielkim zapasem. Po dziesięciu minutach robię wysokość szczytu górki i skaczę dalej. Wklejam się w skały, nad którymi zawsze latają sępy. Od tego momentu jestem prawie pewien, że bez problemów przelecę pozostałe sześćdziesiąt kilometrów do mety. Na początku Polovnika spotykam Grześka. Dolatuję na Kobalę, nieskutecznie próbuję tu kilka razy wylądować, ale mocno wieje i jest za dużo ludzi na kombinowanie. Odpalam internet w telefonie, szukam na mapie kolegów i ląduję na Camp Gabrje. To tutaj, pięć lat temu rozpoczynałem latanie. Piszę ten wpis po pięciu dniach od zakończenia wyprawy. Zrealizowałem pięcioletni cel i marzenie. Zapomniałem pochwalić się sukcesem i osiągnięciem? “No i to by było chyba na tyle…” Tak to skomentowałem po lądowaniu. Zero emocji, okrzyku, uśmiechu. Tak jakbym wylądował po godzinnym, nudnym lataniu, a nie po tysiąc-kilometrowej trasie przez całe Alpy, którą do tej pory, bez supporterów, stylem volbiv zrobiło ok. 20(?) osób. Chciałem tu dopisać jeszcze kilka motywacyjnych bredni, ale stwierdziłem, że nie zrozumie ich nikt poza tymi, którzy już to wiedzą. Tymi, którzy lubią się pokatować górami, samotnością i zmęczeniem. Ważny jest sam proces, a nie koniec. Koniec czegoś dobrego nie jest dobry. Bardziej się ucieszyłem widząc na campingu Katerinę, Błażeja, Kubla, Sandra, tłustym cievapcici, piwem dla uzupełnienia minerałów czy innymi łakociami i witaminami 😉Wielkie dzięki wszystkim za pomoc i wsparcie! Dziękuję sponsorom FlyLite.pl – Paweł Faron and FastCamper.eu!

Day 32

I left ‘bivacco’ at 7am. Just after a moment I went to the pass and turned left to a hill. One hundret meters of uphill. At the top I realized that it’s not possible to takeoff from there. I had to go back and walk 250m higher to the other side. At a pass I lost my power. Was it because I decided to leave keto diet three days ago and started to eat more carbs? First day I had to walk fast to Lidl to buy wet wipes… Good part of my satellite tracker is that it’s sending a point every ten minutes so I can have some privacy 😉. I sat for a while, found a little bit of a coconut oil and walked slowly up. There I could watch guys flying from Gemona and Lajnar at xcontest live. Those two places are in the middle and at the finish of my flight. After 40mins of flight they made just 7km and some of them landed fast. That day wasn’t as good as it was forecasted. Cloud base is under my hills. I don’t need to hurry, I have time. The most important are the first two jumps. I’ve done them easily. Later it was even easier, fourty kilometers at the edges of the clouds. I couldn’t let them suck me in, because tops of hills were covered. I came low to tits near Gemona – those two hills in the middle of the valley. It was my second time there and it was again windy. Three years ago at my first volbiv I had to do emergency landing in some hole in a forest. Hard place to do anything in bad conditions. This was a place where I used all of my LM-5 performance. I went to upwind side with a small margin. After ten minutes I made height off a peak and jumped to the east to the place where a lot of vultures usually fly. From that moment I was almost sure I’ll go next 60km to Kobala with no problems. At the beginning of Polovnik I met my friend Grzesiek. Next when I came to Kobala I wanted to land there but after a few tries I abandoned that idea. Takeoff was too crowded and wind too strong to try that too hard. After turning mobile connection on I had to fly around to find mobile signal to find my friends on a map. Then I landed at Camp Gabrje. This is a place where five years ago I started to fly. I’m writing that post five days after the end of my trip. I’ve achieved my five years old dream and goal. Did I forget to yell about my success and achievement? ‘So this is the end…’ That’s what I said after landing on live stream. Zero emotions, exclamations, smiles. Like after landing after an hour long, boring flight, not after thousand-kilometer route through the entire of Alps, which until now, without supoorter just 20(?) guys did in a volbiv style. I wanted to add a few more motivational words here, but I realised that no one would understand them except those who already know it. Those who like to waste themself at the mountains, by loneliness and fatigue. For me that process of being on the route was the most important, not the finish line. The end of someting good is not good. I was a lot more happy when I saw Katerina, Błażej, Kublo, Sandro, fat cievapcici, beer to suplement minerals and other goodies and vitamins 😉.Big thanks for you all for help and support! Thanks to FlyLite.pl – Paweł Faron and FastCamper.eu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *